Sklepy convenience są w stanie zapewnić kluczowe korzyści

06.02.2017 -

– Patrząc zarówno na nasz rynek, jak i na rynki zachodnie i azjatyckie widać jasno, że formaty oparte na wygodzie robienia zakupów, bliskości i dopasowaniu asortymentu do konkretnych lokalizacji przeżywają obecnie swoje złote czasy i nic nie wskazuje na to, żeby ten trend w latach 2017-2018 miał wyhamować. A wręcz przeciwnie – mówi Wojciech Walczak, Strategy Consultant & Partner w agencji strategicznej Melting Pot.



– Polska gospodarka rozwija się dość stabilnie, program 500+ daje wielu rodzinom więcej funduszy na bieżące potrzeby, odchodzimy od sklepów wielkopowierzchniowych, żyjemy – szczególnie w stolicy – coraz szybciej, napędzani tempem internetu, więc nic dziwnego, że chcemy kupować nie tylko tanio, ale i wygodnie. A po latach tanich zakupów w dyskontach widzimy, że tanio może być także w sieciach małych sklepów. A jeśli nie tanio, to korzystnie. Licząc nakłady czasu vs nakłady finansowe, czyli smart shopping w wersji 2.0. Zresztą dyskonty, a szczególnie Biedronka, sukcesywnie dążą do dwóch rzeczy: bliskości fizycznej i sprawienia, że będą dla wielu kupujących sklepem pierwszego, codziennego użytku – mówi Wojciech Walczak, Strategy Consultant & Partner w agencji strategicznej Melting Pot.

Tłumaczy, że w trendzie convenience ważne jest dopasowanie nie tylko cen, ale także asortymentu do określonych lokalizacji czy pór dnia. – To oczywiste wyzwanie logistyczne, ale co innego przecież kupuje się w dzielnicy biznesowej w ciągu dnia, a co innego na osiedlu rodzinnym rano i wieczorem. Bo wygoda zakupów to jedno, a kupowanie wygodnych produktów to drugie. Wygodnych, czyli gotowych (ale minimalnie przetworzonych) smacznych i do tego w jakimś stopniu zdrowych. Bo to kolejny z istotnych trendów, który wpływa na wybory konsumenckie. Już nie wystarczy wyłącznie szybko, do tej szybkości chcemy coraz więcej wartości zdrowotnej, poczucia, że jemy dobrze – wyjaśnia ekspert.

– Mówi się, że w krajach azjatyckich małe sklepy wielu sieci convenience (jak np. 7 Eleven), rozmieszczone praktycznie co kilkadziesiąt metrów, stają się zastępcami domowych lodówek, ponieważ dostarczają świeże produkty na wyciągnięcie ręki, o każdej porze, w asortymencie budowanym logistycznie także pod kątem pór dnia i lokalizacji. Do tego z pewnością będzie dążyć spora część sieci także w Polsce, szczególnie w dużych ośrodkach miejskich i w ten sposób dopasowywać się do oczekiwań konsumenta – mówi Wojciech Walczak.

Jego zdaniem przyszłość tego rynku to także internet i mobile, czyli sprawianie, że zakupy będą jeszcze wygodniejsze, np. zamawianie przez internet, odbieranie po drodze do domu gotowych zestawów, zamawianie produktów nieobecnych na półkach, ale dostępnych w dostawie czy też odbiór w punktach, swoistych paczkomatach zakupowych, co wiąże się z niewiadomą – zakazem handlu w niedzielę.

Ekspert wyjaśnia, że zakaz handlu w niedzielę, który – jeśli wszedłby w życie – byłby dla sieci franczyzowych prawdziwą żyłą złota, bo zmieniłby nasze zachowania zakupowe i przekierował dużą część niedzielnego ruchu do właśnie tego typu sklepów.

– Nie można też zapomnieć o bardzo ważnym kanale convenience, czyli sklepach przy stacjach benzynowych, które w szybkim tempie zmieniają się z drogich punktów sprzedaży pierwszej potrzeby gastronomicznej w pełnoprawne sklepy, w których znajdziemy już praktycznie wszystko czego potrzebujemy i to w przyzwoitych cenach. Otwartych 24/7 i z dostępnym parkingiem. I hot dogiem w razie nagłego głodu – mówi Walczak.

– Jeszcze kilkanaście lat temu mówiło się, że hipermarkety zniszczą drobny handel w Polsce. To się nie stało, ale wytyczyło drogę dla dyskontów, które systematycznie zabierają tradycyjnym punktom klientów. Ale to sklepy sieci convenience zarobią najwięcej – bo tylko one są w stanie zapewnić kluczowe korzyści: dobre ceny, wygodne zakupy i dopasowany, szeroki asortyment świeżych produktów – podsumowuje Wojciech Walczak.

(06.02.2017 za portalspozywczy.pl)


Współpraca