Sondaż: Covid już nie straszny. Polacy nie boją się pandemii i obostrzeń
10.01.2023 -
Choć zagrożenie nowymi wariantami koronawirusa jest spore, nie ma podstaw do wprowadzenia lockdownu – podkreślają eksperci.
Polacy przyzwyczaili się do trwającej od blisko trzech lat pandemii Covid-19. Z sondażu IBRiS przeprowadzonego 5–6 stycznia na zlecenie „Rzeczpospolitej” wynika, że 63% ankietowanych nie obawia się kolejnej fali zachorowań i powrotu obostrzeń.
Niepewność jednak pozostaje, bo ankietowani najczęściej wskazywali odpowiedź „raczej nie”. Ci, którzy mówią, że zdecydowanie się tego nie obawiają, to 23,5% respondentów. Największym optymizmem wyróżniają się osoby w wieku 18–29 lat, mieszkańcy wsi i ci, którzy żyją za minimalne stawki (do 990 zł).
– Obawiam się, że brak niepokoju związanego z Covid-19 to efekt niskiej świadomości – mówi prof. Marcin Czech, epidemiolog i były wiceminister zdrowia. – Bo choć znamy już wirusa, wiemy, jak można go leczyć, mamy lekarstwa, to myślę, że ze spokojem powinni podchodzić do tej choroby ci, którzy respektują zasady ostrożności i są zaszczepieni.
Sondaż pokazuje, że są też ci, których niepokoją docierające z Chin czy Stanów Zjednoczonych informacje o zachorowaniach. Z badania wynika, że 35,4% ankietowanych wciąż obawia się kolejnej fali pandemii. Przy czym 19,2% respondentów zadeklarowało, że zdecydowanie się tego obawia a 16,2% „raczej" się obawia.
Wśród tych, którzy obawiają się wzrostu zachorowań, najwięcej jest zwolenników Zjednoczonej Prawicy, kobiet i osób po 60. roku życia. Aż co trzeci wśród tych, którzy „zdecydowanie się obawiają”, czerpie wiedzę o świecie z kanałów informacyjnych.
Nowy wariant
Na świecie jednak można zauważyć poruszenie związane z ponownie rosnącymi zachorowaniami. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała XBB.1.5 za „najbardziej zakaźny” wariantu omikronu. Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom oceniło, że zakażenie nim wzrosło z 2% przypadków na początku grudnia do ponad 27% w pierwszym tygodniu stycznia.
– Nie przesadzałabym z tym zagrożeniem. Rzeczywiście, ten wariant rozprzestrzenia się o 40% szybciej, ale nadal jest to omikron, z typowymi dla siebie objawami klinicznymi – mówi prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska, wirusolog z Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Choć, jak dodaje, z uwagi na zwiększoną skalę zakażeń, więcej może być zarówno hospitalizacji, jak i zgonów.
W Polsce Covid-19 obecnie nie jest problemem. Ministerstwo Zdrowia poinformowało w poniedziałek o zaledwie 143 zakażeniach – nikt nie zmarł. Liczba ta jest zapewne zaniżona z uwagi na długi weekend, bo w ubiegłym tygodniu dziennie notowano 500–800 nowych zakażeń.
Ale obecnie większość infekcji kwalifikowanych przez lekarzy bez jakichkolwiek testów jest jako grypa lub infekcje grypopodobne. Tych według ostatnich danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-PZH jest blisko 400 tys. Wśród nich zapewne są też chorzy z Covid-19.
W tym tygodniu do placówek POZ mają trafić pierwsze testy różnicujące zachorowania na Covid-19, RSV i grypę. – U nas w szpitalu jeszcze nie wiemy, kiedy te testy miałyby się pojawić – mówi prof. Czech, pracujący także w Instytucie Matki i Dziecka.
Lockdown nie grozi
Czy nowa fala zakażeń dojdzie także do Polski?
– To zależy od potencjału migracyjnego wirusa związanego z przemieszczaniem się i cechami takimi jak zakaźność. To będzie miało znaczenia w miejscach o dużym zagęszczeniu, gdzie zabiegi przecipandemiczne nie są respektowane – mówi prof. Czech.
Mimo to jednak trudno się spodziewać, by z powodów epidemicznych mogło dojść do ponownego wprowadzenia obostrzeń. Minister zdrowia Adam Niedzielski w wywiadzie udzielonym tydzień temu „Rzeczpospolitej” mówił, że na razie nie ma do tego podstaw. – Jesteśmy w zupełnie innej sytuacji, jeśli chodzi o budowę i odporność w społeczeństwie. Prowadziliśmy badania obecności przeciwciał w reprezentatywnej grupie badawczej, to były poziomy rzędu 90% Jesteśmy po prostu uodpornieni – tłumaczył.
– Lockdown był uzasadniony na początku pandemii. Na obecnym etapie jego wprowadzenie byłoby bezsensowne z uwagi na istniejąca już pewną odporność populacji, szczepionki oraz leki – mówi prof. Szuster-Ciesielska. – Nie można jednak wykluczyć np. obowiązku noszenia maseczek w miejscach użyteczności publicznej, gdyby zachorowania zaczęły wzrastać.
– Surowe obostrzenia nie są społecznie akceptowalne. By je wprowadzić, musielibyśmy mieć do czynienia z niezwykle zjadliwym wariantem wirusa powodującym wysoką śmiertelność lub duże powikłania – podsumowuje prof. Czech.
(10.01.2023 za Rzeczpospolita)