Czy to koniec polskiego mleczarstwa w wydaniu jakie znamy?

Mówienie o kryzysie w mleczarstwie jest banałem. Co kilka lat, na fali cykli koniunkturalnych mleczarstwo dotyka kryzys, z którego potem bezproblemowo wychodzi i czeka na czas hossy. Teraz jest inaczej.

Od lat firmy mleczarskie – zarówno spółdzielnie jak i prywatne, działają na bardzo niskiej marży. Obecnie wraz ogromnym wzrostem kosztów takich jak energia, opakowania, transport, oraz płace, które muszą rosnąć przez inflacje dotykającą każdego, mamy spadek cen produktów na światowych rynkach. Firmy, które wcześniej problemy z rynku wewnętrznego finansowały z zysków eksportowych znalazły się w trudnej sytuacji.

Mleczarnie robią w tej chwili to, co mogą i muszą, czyli obniżają ceny mleka. Jednak rolnicy nie zaakceptują łatwo obniżek cen mając na względzie swoje wysokie i nadal rosnące koszty produkcji. O ile jeszcze niedawno cena mleka 1,5 za litr była, choć niechętnie akceptowalna dla rolników, teraz jest poniżej kosztów wyprodukowania mleka. Nikt nie będzie dokładał do produkcji, zatem sytuacja może skutkować drastycznym zmniejszeniem produkcji i bazy surowcowej w Polsce.

Są oczywiście firmy, które sobie poradzą, gdyż dobrze wykorzystały czas ostatnich 10-15 lat, ale dla wielu, nawet dobrych spółdzielni – zbliża się kres. Najlepiej o tym świadczy liczba przejęć. W ostatnich latach na rynku mieliśmy jedno, dwa czasem wyjątkowo trzy przejęcia. W ubiegłym roku Polmlek przejął dwie prywatne firmy, a na rynku spółdzielni nie było żadnego połączenia. W tym roku, a właściwie w ciągu tylko 4 miesięcy – Polmlek przejął OSM Końskie, Mlekpol łódzkie Jogo, Spomlek podpisał list intencyjny w sprawie połączenia się z OSM Bychawa. Także Mlekovita szykuje się na przejęcia i toczy zaawansowane rozmowy w tej sprawie. Niespokojnie jest w OSM Czarnków i OSM Gostyń – a przecież to są dobre, duże, sprawne i posiadające silne marki firmy.

Eksperci uspokajają, że prawdopodobnie konsolidacja branży przyspieszy, ale nie będzie to proces masowy, prowadzący do rewolucyjnej zmiany w obrazie rodzimego sektora przetwórstwa mleka. Jednak nie można patrzeć na mleczarstwo tylko przez pryzmat firm przetwórczych i liczb. Jak ocenia Dorota Grabarczyk, analityk rynku mleka Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, wielu hodowców chciało zrezygnować z produkcji mleka już wcześniej, ale przed podjęciem tej ostatecznej decyzji powstrzymywała ich wysoka cena, jaka utrzymywała się w zeszłym roku. Niestety teraz, przy takich drastycznych spadkach podejmą tą decyzje i zrezygnują z produkcji mleka z powodu braku opłacalności. Bez mleka nie przetrwa żadna mleczarnia.

Sytuację dodatkowo komplikuje Zielony Ład, a w szczególności Strategia "Od pola do stołu”, które stawia duże wyzwania i nowe wymagania dla producentów żywności, w tym również mleka. Bezpośrednim skutkiem wprowadzenia Zielonego Ładu będzie utracenie przez europejskie, w tym polskie, rolnictwo konkurencyjności na rynkach światowych. Skutkować będzie kurczeniem się polskiego i całego europejskiego rolnictwa, a w ślad za tym także przetwórstwa. Poważnym problemem dla branży najprawdopodobniej ukarze się unijna dyrektywa opakowaniowa i metanowa. Wprowadzenie dyrektywy opakowaniowej spowoduje, że firmy mleczarskie nie będą miały w co pakować swoich wyrobów.

W tym wszystkim warto zwrócić uwagę na pułapkę średniego przychodu. W Polski realiach najbardziej prawdopodobne jest wystąpienie negatywnego szoku podażowego w segmencie średnich przedsiębiorstw. Mikro i małe firmy wydają się mniej zagrożone, bo operują na lokalnym rynku, odpowiadają jego specyfice i zapotrzebowaniu relatywnie wąskich, ale lojalnych grup klientów. Średniej wielkości mleczarnie, które wychodzą poza lokalny rynek i mają ambicje funkcjonować na arenie ogólnopolskiej, zderzają się z twardą konkurencją ze strony największych graczy, którzy zazwyczaj mają dużo większą skalę produkcji, niższe koszty zaopatrzenia i większe możliwości finansowe przetrzymania trudnego okresu. Pozycja rynkowa średnich firm nie jest na tyle silna, by prowadzić twarde negocjacje z odbiorcami sieciowymi, chociażby pod kątem podwyżek cen. Nie mają też wystarczających funduszy na promocję swoich marek. W sytuacji spadku obrotów naprzeciw siebie mają nie tylko wielkich producentów, ale również spory fragment rynku opanowany przez marki własne sieci handlowych. Często okazuje się, że marki własne prawie w stu procentach pokrywają to, co produkują średnie firmy. Uzależnienie od sieci handlowych, zwłaszcza, gdy zbyt nie jest zdywersyfikowany, może mieć tragiczne skutki. Kilka średnich mleczarni już w się w Polsce o tym boleśnie przekonało.

Obecna sytuacja niewątpliwie sprzyja przejęciom w branży mleczarskiej. Mniejszym producentom już teraz ciężko jest konkurować z dużymi producentami, a rosnące koszty produkcji będą tylko pogłębiać to zjawisko. Za rok polskie mleczarstwo może wyglądać już zupełnie inaczej.

 

 

 


Współpraca