Krakowskie mlekomaty. Jak smakuje to mleko?

12.04.2015 -
– Skąd się bierze mleko? – Z kartonu! – tak może pomyśleć malec, który w miejskiej rzeczywistości nie miał okazji zobaczyć krowy. Dzięki mlekodajnym automatom, dziś już każdy z nas ma okazję spróbować, jak smakuje „mleko prosto od krowy”. W Krakowie mlekomaty są cztery.
U niektórych mlekomaty budzą jeszcze zdumienie: – Jak to: automat bez kawy, bez coli, bez słodyczy tylko z mlekiem? – dziwią się. Niektórzy podchodzą do nich z rezerwą i obawą, że taki automat to siedlisko bakterii. Inni zaś nie wyobrażają sobie poranka bez pójścia do mlekomatu i kupienia świeżego białego napoju.
Pierwsze automaty w Krakowie pojawiły się trzy lata temu. Różne firmy testowały, czy pomysł w ogóle się przyjmie. Mlekomaty zmieniały lokalizacje, jedne zostawały, inne, ku niezadowoleniu ich stałych klientów, znikały. Tak było na przykład z automatem z mlekiem przy Rynku Fałęckim i na Nowym Kleparzu. Dziś w mieście udało nam się znaleźć cztery takie automaty. Mleko do trzech z nich dostarczają bonifratrzy z Zebrzydowic. Oni swoje mlekomaty mają przy ul. Borsuczej 12, w sklepie Delikatesy Centrum przy ul. Kordiana 64 i na targowisku na rogu ul. Witosa i Beskidzkiej.
Mają stałych klientów
Mlekomat na placu Nowowiejskim przy ul. Lea należy do gospodarzy z Trzemeśni koło Myślenic. Mleko jest bardzo zimne, bo zaraz po udoju schładzane jest do 3 st. C. Za litr mleka zapłacimy w ich automacie 3 zł, za 0,5 litra – 2 zł. – Moje wnuczki najbardziej lubią wypić takie świeże mleko, a ja czekam aż się zsiądzie – mówi jedna z klientek, która do mlekomatu przychodzi dwa razy w tygodniu. – Zostawiam mleko na trzy, cztery dni i wtedy jest najlepsze, bez porównania z tymi sklepowymi zsiadłym czy kefirami – dodaje.
Choć mlekomaty budzą jeszcze zaciekawienie i nie każdy przekonany jest do tego, czy takie mleko jest świeże czy zdrowe, to mają one także stałych klientów. – Mój syn uwielbia mleko z Zebrzydowic, a ja mam pewność, że pije zdrowe mleko, takie jak ja w dzieciństwie – mówi pani Jolanta, która z butelkami czekała pod mlekomatem przy ul. Borsuczej. – Zawsze biorę dwie butelki, a resztę, której nie wypijemy zostawiam na kwaśne mleko – dodaje. Mleko z Zebrzydowic przywożone jest do Krakowa codziennie po porannym udoju. Najpierw przelewane jest do specjalnego zbiornika, filtrowane, a następnie schładzane jest do temperatury 5oC. Litr świeżego mleka z automatu kosztuje 3,5 zł.
Kwaśne mleko
Klienci chwalą mleko z automatów nie tylko za jego świeżość, ale również możliwość wykorzystania go, kiedy już skwaśnieje. Mleko pasteryzowane UHT zostawione w ciepłym pomieszczeniu na kilka dni po prostu się zepsuje. Będzie gorzkie w smaku, a wypicie go może skończyć się zatruciem. Świeże mleko jest natomiast pełnowartościowe pod względem zawartych w nim żywych kultur bakterii, a to bakterie odpowiedzialne są za proces kwaśnienia.
Z mleka niepasteryzowanego śmiało możemy zrobić jogurt naturalny lub kefir. Wystarczy mleko podgrzać, następnie schłodzić i dodać kilka łyżek kupionego w sklepie jogurtu lub kefiru. Znajdujące się w nim żywe kultury bakterii zostaną „zaszczepione” do reszty mleka i otrzymamy nabiał domowej roboty.
– Od jakiegoś czasu codziennie robię swój własny kefir. Wytwarzam go na bazie grzybka kefirowego, którego też można dodać do mleka UHT, ale zrobiony na bazie mleka niepasteryzowanego jest nieporównywalnie smaczniejszy – mówi szef kuchni Adam Chrząstowski. Takie mleko daje także szerokie pole do popisu jeśli chodzi o twarogi. – Musimy poczekać aż mleko się zsiądzie, następnie je ogrzewamy po to, by oddzieliła się serwatka, a później odcedzamy przez gazę i twaróg jest gotowy. Pracując w Chinach często robiłem taki ser, nie chcąc wykorzystywać zamienników twarogu do przygotowania sernika czy paschy – dodaje Chrząstowski.
Koktajl na przesilenie wiosenne
Jeśli chodzi o wykorzystanie w kuchni zsiadłego mleka, naszym ograniczeniem jest tylko wyobraźnia. Sprawdzi się zarówno jako prosty dodatek do młodych ziemniaków w upalne, letnie dni, a także jako składnik bardziej wykwintnych deserów. – Ze zsiadłego mleka łatwo można zrobić panna cottę. Wystarczy lekko je zmiksować, dodać żelatynę, ulubione dodatki i otrzymamy pyszną mleczną galaretkę. Będzie nieco kwaśniejsza niż tradycyjna panna cotta, ale sprawdzi się w cieplejsze dni – radzi Chrząstowski. – Zsiadłe mleko jest świetną bazą dla chłodników oraz koktajli owocowych, na które wiosną znów zaczyna się sezon – mówi.
Jeśli z kolei kogoś dopada przesilenie wiosenne, Adam Chrząstowski proponuje energetyczny koktajl – zsiadłe mleko zmiksowane z kiwi i natką pietruszki.
(12.04.2015 za krakow.gazeta.pl)