Lekarstwo gorsze od choroby
Blisko od miesiąca duża część Polaków siedzi w domu. Ma to zapobiec gwałtownemu rozprzestrzenianiu się epidemii koronawirusa. Nawet jeśli tak jest, to duża część osób może nie mieć do czego wrócić – w tym czasie umiera nasza gospodarka.
Koronawirus będzie najbardziej dotkliwy dla najmniejszych firm zatrudniających do 9 pracowników. Tylko po miesiącu epidemii w Polsce, aż 71% z nich uważa, że COVID-19 będzie miał zdecydowanie niekorzystny wpływ na prowadzony biznes, podczas gdy wśród małych firm ten odsetek wynosi 56%, a średnich 54% Wśród branż epidemia może najbardziej zainfekować HoReCa (82% przedstawicieli uważa wpływ COVID-19 za zdecydowanie niekorzystny), usługi (75%) oraz handel (56%). Takie są wyniki najnowszego Barometru EFL na II kwartał 2020 roku przeprowadzonego w ostatnich dniach marca br. – Rozprzestrzeniająca się epidemia koronawirusa ma już bardzo negatywny wpływ na światową i polską gospodarkę. Nie mamy złudzeń, sytuacja będzie się jeszcze pogarszać. A w przypadku dekoniunktury, najszybciej negatywne skutki odczuwają najmniejsi przedsiębiorcy, co potwierdza również nasz najnowszy odczyt Barometru. Od kilku tygodni docierają do nas wnioski od firm, które w obliczu zaistniałej sytuacji, przewidują czasowy problem z terminowym regulowaniem należności. W szczególności dotyczy to gastronomii, turystyki, transportu i usług. Przewidywany na początku tego roku wzrost branży na poziomie 6% rok do roku na pewno będzie musiał zostać zweryfikowany – uważa Radosław Woźniak, prezes zarządu EFL.
EFL w najnowszym Barometrze na II kwartał br. pod koniec marca zapytał przedsiębiorców o nastroje w obliczu pandemii koronawirusa. Z badania wynika, że aż 9 na 10 przedstawicieli polskich firm uważa, że COVID-19 będzie miał negatywny wpływ na prowadzony przez nich biznes. Z czego 60,2% – zdecydowanie niekorzystny, a prawie 29,2% – raczej niekorzystny. Tylko 9% firm jest zdania, że koronawirus pozostanie bez wpływu na ich biznes.
Z Barometru EFL wynika, że spadek obrotów może najdotkliwiej dotknąć sektor HoReCa, czyli tradycyjnie znaczącego odbiorcę produktów mleczarskich. Ponad 82% hotelarzy, restauratorów i właścicieli firm cateringowych obawia się zdecydowanie negatywnego wpływu rozprzestrzeniania się koronawirusa na swój biznes. Odpowiedzi „raczej niekorzystny” udzieliło 13,5% przedstawicieli HoReCa. Drugim sektorem z największymi obawami o przyszłość są usługi. 3 na 4 przedstawicieli firm usługowych uważa, że panująca epidemia będzie miała zdecydowanie negatywny wpływ na prowadzoną przez nich działalność (odpowiedzi „raczej negatywny” udzieliło 21% zapytanych). Trzecim sektorem „drżącym” o kolejne dni i miesiące jest handel – 56% przedsiębiorstw obawia się zdecydowanie negatywnego przełożenia koronawirusa na ich biznes (33% – raczej niekorzystny). W transporcie odsetek firm, które zdecydowanie boją się spadku obrotów w efekcie rozprzestrzeniania się COVID-19, wynosi 54%, w budownictwie – 46%, a w przemyśle/produkcji – 43%
Nie tylko branża leasingowa dostrzega problemy biznesu. Zdaniem ekspertów DNB Bank Polska najbardziej na zatory płatnicze narażone są obecnie branże detaliczna oraz motoryzacyjna. Jak podają eksperci banku, aż 25% firm w Polsce boryka się z zatorami płatniczymi, których konsekwencją są problemy z płynnością, spadek konkurencyjności, a w ostateczności upadłość. Epidemia koronawirusa i paraliż gospodarczy, w którym się znaleźliśmy, jeszcze pogłębi ten stan. Zdaniem ekspertów DNB Bank Polska obecnie największym ryzykiem zatorów płatniczych obarczona jest branża detaliczna. Na przykład firmy odzieżowe, które swoje produkty sprzedają w 75% poprzez sklepy w centrach handlowych, zostały zmuszone do całkowitego przeniesienia swojej działalności do e-commerce. Niestety w dalszym ciągu ponoszą one koszty stałe związane z wynagrodzeniami pracowników czy też zapłatą za wynajmowaną powierzchnię. – Niestety pogłębiająca się sytuacja epidemiologiczna będzie nakręcała „spiralę” zadłużeń przedsiębiorstw obniżając ich zdolność do terminowego rozliczenia transakcji, co w dłuższej perspektywie może przyczynić się do problemów finansowych firm i ograniczenia zdolności części z nich do konkurencyjnego funkcjonowania na rynku, a nawet upadłości – mówi Michał Wosik, analityk DNB Bank Polska.
Problem niebezpieczeństwa upadku polskiej gospodarki zauważa i bardzo poważnie traktuje Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Zdaniem tej organizacji, rząd musi natychmiast rozbudować Tarczę Antykryzysową o spójny program powrotu do pracy. Bez tego zaprzepaścimy nie tylko pieniądze przeznaczone na pomoc, ale też dorobek całego pokolenia Polaków.
Polski rząd, za przykładem innych państw, przyjął pakiet antykryzysowy, mający chronić firmy i ich pracowników przed skutkami epidemii koronawirusa. Program ma jednak sporo mankamentów i jest niewystarczający, dlatego potrzebna jest Tarcza Antykryzysowa 2. Za konieczne uważamy przede wszystkim zwolnienie na 3 miesiące z ZUS wszystkich działalności MSP oraz pakiet płynnościowy uruchamiany na weksel dla wszystkich firm do 15% ich ubiegłorocznego obrotu (gwarantowany przez NBP). Wszystko to należy i można sfinansować długiem i rezygnacją z nowych programów socjalnych (poza 500+ na drugie+ dziecko). – Jednak obecne (oraz przyszłe) programy nic nie dadzą – jeśli nie powrócimy do pracy. Państwo nie ma żadnych własnych pieniędzy i długo nie wytrzyma odcięte od wpływów podatkowych. Podatki same się nie płacą. Podatki płacą pracujący ludzie i firmy. Musimy wrócić do pracy. Inaczej zbankrutujemy – niezależnie od podatków, jakie zostaną wymyślone i nałożone oraz od deklarowanych programów pomocowych dla firm i pracowników – podkreśla Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Zauważa, że kryzys nie skończy się z dniem wygaszenia epidemii, ale z dniem kiedy większość Polaków wróci do pracy, a firmy będą mogły w miarę normalnie funkcjonować. – Dlatego potrzebujemy ścieżki dojścia, kompleksowego programu, który nakreśli nam kroki jakie musimy podjąć żeby uruchomić nasze firmy i zapewnić miejsca pracy, ludziom niepewnym jutra. Mamy świadomość, że nic nie dzieje się z dnia na dzień. Wiemy, że trudno jest przewidzieć jak rozwijać się będzie epidemia, jednak niepewność i brak perspektywy zabije dużo więcej firm niż to wynikałoby z prostego bilansu strat – czytamy w stanowisku Związku. – Program powrotów musi być integralną częścią Tarczy Antykryzysowej. Miliardy jakie wydaliśmy i wydamy na ochronę polskich pracowników starczą na kilka tygodni. Po świętach będziemy z powrotem w tym samym miejscu, tyle tylko, że biedniejsi o wydane pieniądze. Jeżeli nie zaczniemy wybudzać naszej gospodarki, to 10% naszego PKB pójdzie w gwizdek. Żadnych korzyści ekonomicznych, same straty polityczne dla tych, którzy obiecywali stabilizację – uważa Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.
Polacy nigdy nie będą bezpieczni zamknięci w domach, jeżeli nie będą mieli do czego wrócić. To oczywiście dotyczy nas wszystkich, choć nie wszystkich w równym stopniu. Najmocniej przestoje odczuwają osoby i firmy wprost dotknięte obowiązkiem zachowywania odległości, ograniczeniem bezpośrednich kontaktów, podróży, zamknięciami granic. W przeważającej większości są to małe i średnie firmy transportowe, restauracji, warsztaty, salony kosmetyczne, salony sprzedaży, branża odzieżowa, zakłady fryzjerskie, punkty usługowe i setki innych. Łącznie.10 mln którzy nie mogą polegać na stałej pensji, rządowych etatach. Jeśli nie powrócimy do pracy – tych ostatnich też wkrótce może jej nie być. Z szacunków OECD, wynika, że 4 tygodnie paraliżu polskiej gospodarki, to koszt równy 28% naszego rocznego dochodu narodowego. Każdy kolejny tydzień to cofanie się w czasie, do epoki dwucyfrowego bezrobocia, pauperyzacji znacznej części społeczeństwa i przekreślonych szans kolejnego pokolenia młodych ludzi. Wirus w końcu zostanie pokonany i znakomita większość społeczeństwa nigdy nie znajdzie się nawet w grupie podwyższonego ryzyka. Większość nauczy się je minimalizować. Recesja natomiast zostanie w pamięci społecznej po wszech czasy jako symbol rządów obecnej formacji politycznej – podkreśla Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.
Ułudą wydaje się myślenie, że kryzys nie dotknie wszystkich – dotknie. Nie ominie także branży spożywczej, w tym mleczarskiej, co już zresztą widać.