Komentarz Krzysztofa Wróblewskiego Redaktora Naczelnego Polski Rolnej

               
      Tuż po  uroczystym wprowadzeniu przez prezydenta Donalda  Trumpa  ceł, ograniczających dostęp  wszelakich towarów pochodzących z państw prawie całego świata do rynku USA, do jednej  ze spółdzielni mleczarskich  dotarła wiadomość. Była ona bardzo prosta – zawierała informację o rezygnacji z zakupu kolejnej  partii sera twardego w wielkości kilkudziesięciu ton. Owa odmowa zapewne znacząco nie wpłynie  na poziom kondycji ekonomicznej  wspomnianej spółdzielni.  Jednak  jest jednocześnie symbolem i dowodem, że  prezydent Donald Trump nie jest dobrym  wujkiem z Ameryki jak to twierdzą politycy, szczególnie ci z prawej strony polskiej sceny politycznej oraz przeważająca część naszego społeczeństwa.
      Prezydent USA  walczy  nade wszystko o interesy państwa, którym kieruje, według planu nakreślonego przez siebie oraz wspierającą go ekipę. Dodajmy, że według wielu ekonomistów i ekspertów  plan pod tytułem  Uczyńmy Amerykę Znów  Wielką, może okazać się wielką…ale katastrofą. Ale nie oceniajmy dnia przed zachodem słońca !  Owszem można mi postawić zarzut, że prezydent Trump nie wprowadził  embarga na przywóz towarów, tylko podwyższył  cła  i to wcale nie oznacza ograniczenie dostępu do rynku !  Tak. Dla klasy wyższej i częściowo   średnio wyższej  oraz rzecz  jasna milionerów,  podwyżka cen na półkach importowanych produktów  nie będzie miała dużego znaczenia. Na pewno ilość sprzedawanych luksusowych mercedesów, zegarków szwajcarskich za kilkadziesiąt tysięcy dolarów czy też butelek drogiego francuskiego szampana znacząco nie spadnie.
        Jednak  przeważająca część społeczeństwa USA nie zaakceptuje  podwyżki cen importowanych samochodów i innych dóbr, w tym produktów żywnościowych. Nade wszystko dotyczy amerykańskiej Polonii, której duża część nie zalicza  się do klas uprzywilejowanych pod względem ekonomicznym ! Przy dwudziestoprocentowym cle nałożonym na produkty wytworzone w Unii Europejskiej, dobry  ser twardy z Polski  będzie za drogi dla  większości mieszkańców Jackowa. Pamiętajmy też o silnej złotówce, której wartość w stosunku nie tylko do dolara, jest przeszacowana. Dzięki temu faktowi od wielu  miesięcy zmniejsza opłacalność polskiego eksportu. Dotyczy to szczególnie branży mleczarskiej, w której poziom rentowności na poziomie dwóch procent  jest uznawany jako bardzo dobry.  
        Tak. Jest grupa polskich firm mleczarskich, której wyroby cieszą się zainteresowaniem na rynku USA, szczególnie wśród Polonii, zarówno tej starej jak i nowej. Są to  bardzo silne firmy. Utrata amerykańskiego rynku im nie zaszkodzi. Jednak mimo ich niekwestionowanej  siły, trudno im będzie prowadzić politykę obliczoną  na przeczekanie Trumpa. I w imię zachowania obecności na rynku swojej marki, dokładać przez pewien czas do mlecznego biznesu.
     Prezydent bynajmniej Trump nie wynalazł koła. Przed Pierwszą Wojną Światową  wysokie cła sprzyjały rozwojowi amerykańskiego przemysłu, gwarantując wysokie płace zatrudnionym robotnikom. Jednak wprowadzenie wysokich, bo pięćdziesięcioprocentowych, ceł  jako lekarstwa na Wielki Kryzys, który zaczął  się w USA w październiku 1929 roku, skończyło się światowym katastrofą trwającym  prawie dekadę !  
      Zaskoczeniem  jest jednak fakt ostrego tempa odejścia prezydenta Trumpa i jego ekipy od polityki globalizacji. Wszak owa polityka została wymyślona przez amerykańskich ekonomistów i polityków.
      Tak. Prezydent Trump  poprzez wysokie cła chce też wymusić powrót na wielką skalę  przemysłu do Stanów Zjednoczonych, nawet z tak „odległych państw" jak Kanada  czy też Meksyk.  Według niego najlepiej, żeby ów powrót był finansowany  nie tylko przez  amerykański kapitał. Prezydent Trump chce też zwiększyć opłacalność produkcji amerykańskiego rolnictwa i przetwórstwa.
    Jednak wątpliwe jest takie rozwiązanie by  największa firma mleczarska w Polsce: Spółdzielnia Mleczarska Mlekovita w Wysokiem Mazowieckiem  otworzyła oddział produkcyjny w USA, spełniając tym samym  oczekiwania prezydenta Donalda Trumpa. Teoretycznie stać Mlekovitę  na takie posunięcie, bowiem jej przychód za ubiegły roku wyniósł- ostrożnie licząc – ponad 2 miliardy dolarów. Jednak- moim zdaniem – prezes Dariusz Sapiński zakwestionuje ów projekt zarówno pod względem ekonomicznym jak i etycznym. Ekonomicznym, bo koszty wejścia  na amerykański rynek, choćby  koszty marketingu, są ogromne. Zaś pozyskanie bazy surowcowej jest nader trudnym przedsięwzięciem. Pamiętajmy, że amerykańscy farmerzy mają też trudności z siłą roboczą. Znaczna część pracowników  na ich farmach,  to nielegalni imigranci, których prezydent Trump prędzej czy później deportuje.
      Jeżeli chodzi o względy etyczne, to zapewne prezes Sapiński nie zgodziłby się na podwójne standardy w skupie mleka. Chodzi o rozbieżność  między  normami w skupie mleka. Otóż polska norma, to znaczy unijna, jest dwukrotnie surowsza od tej amerykańskiej. Prezes Sapiński wie, także z tego, że jest wybitnym   technologiem, że z takiego surowca trudno wyprodukować produkty wysokiej jakości.
       Poza tym USA jest wielkim krajem, ale jednak  za małym by była w nim przestrzeń dla dwóch wielkich osobowości. Chyba że Elon Musk pójdzie w odstawkę. To jest jednak oczywiście żart, za który prezydenta Trumpa i prezesa Sapińskiego z góry przepraszam i to serdecznie.
       Ten żart był oczywiście  przerywnikiem. Nasuwa się oczywiste pytanie o straty, jakie poniesie nasz kraj na skutek nałożonych ceł. Premier Tusk wymienił sumę 10 miliardów złotych rocznie.  Co jest ułamkiem przy ponad 200 miliardów euro strat, jakie poniosą Niemcy w ciągu tej kadencji prezydenta Trumpa.
      Jestem przekonany, że polskie straty będą znacznie wyższe- choćby w rolnictwie. Co się stanie z  tą częścią amerykańskiej żywności, która nie trafi na chiński rynek na skutek odwetowych cen rządu chińskiego? Ten eksport jest wart ponad 30 miliardów dolarów. Wszak owa nadwyżka nie wyparuje, ale może kompletnie rozregulować światowy  rynek  zbóż, wieprzowiny, wołowiny oraz rynek mleka. Kto kupi te olbrzymie  nadwyżki  amerykańskiej soi. Jest wprawdzie jeden kraj, który zdecyduje się na taki heroiczny czyn. Jest to Ukraina, która wprawdzie ma własną soję. Ale w imię sprawiedliwego pokoju  z rosyjskim agresorem, pójdzie na rękę prezydentowi Trumpowi i amerykańskim  farmerom, czyli oddanym wyborcom amerykańskiego prezydenta.
      Na zakończenie słów kilka do polskich polityków akceptujących, a  nawet cieszących się z dwudziestoprocentowych ceł nałożonych przez prezydenta Donalda Trumpa na Unię Europejską. Otóż jeden z nich zgłosił propozycję, aby Polska osobno wynegocjowała lepsze stawki cen, wykorzystując dobre relacje prezydenta Andrzeja Dudy z jego amerykańskim odpowiednikiem. Nie jeden z nas powie: to kapitalny pomysł czas go prędko wcielić w życie. Tylko oznaczałoby to wyjście z Unii Europejskiej. Wszak  kwestia ceł leży w kompetencji wszystkich państw unijnych, czyli Brukseli. Czy warto wyjść z Unii w zamian za  obniżenie ceł? Moim zdaniem nie warto. Ale owi politycy mogą powiedzieć, że dobrym przykładem jest tutaj Wielka Brytania, na którą prezydent Trump nałożył  dziesięcioprocentowe cła.  Dodam do tej krótkiej listy Izrael, który został potraktowany  siedemnastoprocentową stawką i to mimo tego, że zniósł cła na wszystkie produkty importowane  z USA.
    Na dodatek Polska jest ubogim krewnym USA, w odróżnieniu od Wielkiej Brytanii i Izraela. O tym prostym fakcie zapomina wielu polskich polityków ogarniętych manią wielkości. 

Krzysztof Wróblewski

Współpraca