Wielkie proszkownie mleka to dziejowa konieczność?
06.04.2021 -
Największe polskie firmy mleczarskie - Mlekovita, Mlekpol i Polmlek, zbudowały ogromne proszkownie, z których każda może przerobić od 3 do 6 milionów litrów mleka na dobę. Rodzi się pytanie, czy te firmy będą miały zabezpieczony surowiec, aby w pełni wykorzystać potencjał tych inwestycji?
Proszkownie będą potrzebowały dużo dodatkowego surowca
- Duże proszkownie mogą wpłynąć destabilizująco na ceny rynkowe mleka
- Istnienie wielkich proszkowni może przyczynić się one do wzrostu cen nabiału w polskich sklepach w okresie wysokich cen na świecie
- Na budowę wielkich proszkowni mleka w Europie, a więc również w Polsce, warto spojrzeć z kilku perspektyw, bo od punktu widzenia będzie zależała ocena tych inwestycji - powiedział serwisowi portalspożywczy.pl Edward Bajko, prezes SM Spomlek i Polskiej Izby Mleka.
Dostrzega, że z punktu widzenia mniejszych, lokalnych mleczarni jest to bez wątpienia zagrożenie, bo tak drogie instalacje muszą być dociążone produkcyjnie, żeby inwestor mógł myśleć o zwrocie nakładów w sensownym czasie. - Proszkownie będą więc potrzebowały dużo dodatkowego surowca i w okresie dobrych cen światowych na proszek (jak obecnie) będą w stanie zaoferować rolnikom wyższe ceny niż konkurencja. Mniejsze mleczarnie staną więc przed dylematem czy podnieść ceny dla swoich rolników powyżej akceptowalnego poziomu kosztów surowca i liczyć się z ryzykiem bankructwa, czy też pogodzić się z odpływem mleka do wielkich proszkowni i ryzykować upadłość z powodu braków surowca - mówi prezes Bajko.
W jego opinii, z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. - Nie mniej sądzę, że mniejsze spółdzielnie mleczarskie mogą tutaj trochę liczyć na lojalność swoich członków i świadomość rolników, że koniunktura światowa na mleko w proszku jest bardzo zmienna i nieodległe są czasy, gdy proszek był tańszy niż dzisiaj niemal dwa razy, a za litr mleka z przeznaczeniem na produkcje proszku płacono nawet poniżej 1 zł - mówi.
Z tej perspektywy duże proszkownie wpłyną destabilizująco na ceny rynkowe mleka, bo jeszcze bardziej uzależniają ceny w Polsce od cen na świecie. Jest to efekt utrzymującej się od lat w Polsce większej dynamiki wzrostu produkcji mleka niż konsumpcji. Konieczny jest eksport coraz większych nadwyżek, a do tego celu proszek i masło nadają się najlepiej. Marzenia, by wyeksportować nadwyżki w postaci wysoko przetworzonych, markowych produktów wprost na półki sklepów za granicą pozostaną tylko marzeniem, bo to nie jest ta skala, a i ruchy protekcjonistyczne chroniące rodzimych krajowych producentów też są coraz silniejsze.
- Reasumując. Z punktu widzenia rolników duże proszkownie umożliwią dalsze zwiększanie produkcji (eksport nadwyżek), ale niekoniecznie spowodują zwiększenie zysków z tej produkcji, zwłaszcza w dłuższym okresie. Z jeszcze większym nasileniem będą się pojawiły naprzemiennie okresy wysokiej opłacalności oraz okresy, gdy będą zmuszeni sprzedawać mleko poniżej kosztów produkcji. Mniejsze mleczarnie nastawione na rynek krajowy działają stabilizująco na ceny, a jeżeli ich zabraknie, to nic nie powstrzyma gigantów przed chęcią realizowania zysków w każdej sytuacji rynkowej - mówi prezes Polskiej Izby Mleka.
Zauważa, także, iż istnienie wielkich proszkowni, pomimo że ich produkcja nastawiona jest na eksport, nie pozostanie bez wpływu na polskiego konsumenta. - Przyczynią się one do wzrostu cen nabiału w polskich sklepach w okresie wysokich cen na świecie w stopniu wyższym niż dzieje się to dotychczas, a trzeba pamiętać, że gdy raz ceny w sklepach wzrosną, to już rzadko wracają do poprzedniego poziomu. Niekorzystne byłoby dla konsumentów również wyeliminowanie z rynku mniejszych lokalnych mleczarni, bo mniejsza konkurencja, to wyższe ceny i mniejszy wybór - podkreśla.
Dodaje równocześnie, że ocena inwestycji w wielkie proszkownie byłaby mocno niekompletna, gdybyśmy pominęli perspektywę wprowadzenia w Europie zasad „Nowego Zielonego Ładu”. - Podniesie to nieuchronnie koszty produkcji mleka i jeżeli w innych rejonach świata proszkownie będą miały dostęp do tańszego surowca, to europejskie mleko w proszku stanie się niekonkurencyjne cenowo. Zagrożeniem dla proszkowni jest również ewentualne znaczące zmniejszenie produkcji mleka w Europie w wyniku ograniczeń związanych z ochroną środowiska. Jeżeli nie będzie wielkich nadwyżek mleka do wyeksportowania, to wielkie proszkownie mleka nie będą miały co robić i podzielą los dużych instalacji produkujących kiedyś w Europie kazeinę z mleka. Ratunkiem dla proszkowni będzie wtedy proszkowanie serwatki, ale do tego też potrzeba nadwyżek produkcyjnych mleka, które musiałyby być wyeksportowane w świat w postaci serów - wymienia Edward Bajko.
- Biorąc wszystko pod uwagę, jako prezes zarządu Polskiej Izby Mleka rozumiem, że budowa wielkich proszkowni w Polsce była koniecznością, ale (parafrazując klasyka) się z tego faktu nie cieszę - mówi prezes Bajko.
(06.04.2021 za Roman Wieczorkiewicz, portalspozywczy.pl)