Cena bratniej pomocy
Komentarz Redaktora Naczelnego Krzysztofa Wróblewskiego
Od zawsze twierdzę, że nasz sektor mleczarski jest najbardziej efektywnym działem polskiego rolnictwa, w którym producent mleka jest ściśle powiązany z polskim kapitałem, a większość zakładów pod względem produkcji jak i ilościowym to własność polskich spółdzielców. Oczywiście są też firmy zagraniczne, ale są one w mniejszości. Chociaż przejęcie przez firmę DMK, największej niemieckiej mleczarni firmy MLEKOMA, jest istotnym zagrożeniem polskiego mleczarstwa. Nie wiadomo jeszcze czy DMK zależy wyłącznie na polskim rynku i polskim mleku, czy jest to przygotowanie do skoku na Wschód, czyli na Ukrainę. Ale też nasza branża mleczarska zamierza uczestniczyć w odbudowie, a właściwie rozbudowie ukraińskiego mleczarstwa. Więcej, nasi politycy mleczarscy zamierzają pomóc ukraińskiemu mleczarstwu w krętej i trudnej drodze do Unii Europejskiej. Mają zaiste chwalebne zamiary. Jednak producenci mleka i znaczna część praktyków mleczarstwa boi się, że na tej bratniej pomocy wyjdziemy jak to dawniej bywało, jeszcze ze starych czasów. Tak dokładnie nie można mówić. Wszak za starego ustroju ta bratnia pomoc miała charakter socjalistyczny, a tutaj będziemy pomagali w ramach kapitalistycznej bratniej pomocy.
Na Polsce Rolnej,
w dziale aktualności, na pierwszej stronie przez kilka dni była widoczna zajawka artykułu: Polsko-ukraińskie Memorandum z inicjatywy Polskiej Izby Mleka podpisano dziś w Białymstoku. Ten tekst był oficjalnym komunikatem prasowym Polskiej Izby Mleka. Obecnie spadł z pierwszej strony, ale nadal dostępny jest na naszym Portalu: Polska Rolna Nowy Przegląd Mleczarski. I każdy może ten artykuł przeczytać. Pragnę tylko podkreślić w swoim komentarzu, że to z inicjatywy cesarzowej polskiego mleczarstwa, najskuteczniejszego polityka mleczarskiego, pani Agnieszki Maliszewskiej – dyrektor biura Polskiej Izby Mleka doszło do spotkania przedstawicieli polskiej i ukraińskiej branży mleczarskiej. Rolę cara ukraińskiego mleczarstwa pełnił Aresen Didur – dyrektor wykonawczy Związku Przetwórców Mleka Ukrainy. Nie zabrakło tam też innych oficjeli, bowiem w spotkaniu, do którego doszło w Białymstoku 17 czerwca, dobrze, że nie 17 września, uczestniczyli: Sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Polski – Stefan Krajewski oraz Sekretarz stanu w Ministerstwie Polityki Rolnej i Żywności Ukrainy – Victor Kantsurak,
O ile rozumiem
sens punktu w memorandum mówiącym o utrzymywaniu stałego dialogu między przedstawicielami sektora mleczarskiego w Ukrainie i w Polsce, to większość zapisów tego memorandum, jeżeli oczywiście będzie realizowana przez stronę polską, oznacza przyspieszenie rozwoju ukraińskiego mleczarstwa, które wsparte polskimi doświadczeniami, polskimi ekspertami i technologiami może na długo przed wejściem Ukrainy do Unii zagrozić naszej branży mleczarskiej. Jeżeli przewidujemy udział ekspertów – cytuję „w opracowaniu wspólnej mapy drogowej dla europejskiej integracji ukraińskiego sektora mleczarskiego, to ta mapa drogowa będzie zawierać konkretne kroki, harmonogramy i odpowiedzialność za ich wdrożenie, a także mechanizmy monitorowania i oceny postępów". Jest to inny punkt ze wspomnianego memorandum. Nasuwa się tutaj proste pytanie, na którym etapie realizacji owej mapy ukraińskie mleczarstwo prześcignie polskie, wejdzie silniej nie tylko na nasz rynek, ale też na te rynki trzecie, na których mocna jest nasza branża. Wszak Ukraina jest w czasie wojny z rosyjskim agresorem. Potrzebuje pieniędzy na wojsko, a po zakończeniu wojny na odbudowę kraju, nie tylko sektora mleczarskiego. Ukraina dysponuje nadmiarem pasz, w tym soi. Ma znacznie lepsze warunki do produkcji mleka. I tutaj pojawia się kolejne pytanie: Jak dużo Polska zarobi na odbudowie Ukrainy? Na pewno więcej niż na odbudowie Iraku? Bo tam korzyści wynosiły zero! Jak zyskamy tyle ile kosztowało nasze uzbrojenie przekazane Ukrainie to będzie dobrze. Jestem jednak przekonany, że nie odzyskamy choćby większej części pieniędzy, które wydaliśmy na pomoc ukraińskim uchodźcom.
Gros zysków
z odbudowy Ukrainy popłynie do USA, Niemiec, Holandii, Francji czy też do innych potęg gospodarczych, które dysponują znacznie większymi pieniędzmi niż Polska i liczą się bardziej na arenie międzynarodowej. Pamiętajmy też o prostym fakcie, zrozumiałym dla zwykłego rolnika. Chodzi o to, że na polskiej pomocy skorzysta wielki kapitał – zarówno zagraniczny czy też ukraiński. Wszak nie pomagamy gospodarstwom rodzinnym i związanymi z nimi spółdzielniami mleczarskimi, gdyż takie na Ukrainie praktycznie nie istnieją. Czy ukraińskie mleczarstwo jest zagrożeniem dla polskiej branży mleczarskiej, do której surowiec jest dostarczany głównie przez gospodarstwa rodzinne, z których 99,9 procent ma śmieszną powierzchnię jak na warunki ukraińskie? Zaś duży polski gospodarz mający około 100 krów swoją potęgę budował wspólnie z rodzicami przez 25-30 lat, posiłkując się rzecz jasna kredytami, a nie pieniędzmi wątpliwego pochodzenia? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Ukraińskie mleczarstwo jest zagrożeniem i to nie tylko dla polskiego mleczarstwa, ale też dla produkcji mleka w innych państwach UE, która również opiera się o gospodarstwa rodzinne. Tyle że są to gospodarstwa bardziej stabilne finansowo, bogatsze w maszyny i kapitał.
Mam tutaj proste pytanie do pani dyrektor Maliszewskiej: czy produkcja mleka w Ukrainie powinna być kwotowana zarówno na poszczególnych etapach w drodze do Unii Europejskiej jak i po uzyskaniu przez ten kraj akcesji ? A może wcale!
Cenię bardzo posła
Stefana Krajewskiego Sekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Ale czy jego słowa, które wypowiedział 17 czerwca w Białymstoku, aby nie zaszkodzą mu w mleczarskiej Polsce, szczególnie na Podlasiu – w czasie spotkań z wyborcami. Bo politycy mleczarscy nie są przymuszani do spotkań z rolnikami!
– Współpraca tego typu jest nam potrzebna, a także powinno nam zależeć, aby produkty zarówno z Ukrainy jak i z Polski trafiały na rynki trzecie oraz na tym, żeby wspólnie budować ten potencjał. Mamy swoje doświadczenia, 20 lat temu, kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, też konfrontowaliśmy się z krajami, które już tam funkcjonowały. Skorzystaliśmy z tego, wykorzystaliśmy potencjał i wtedy również istniała obawa krajów UE, czy jeśli Polska wejdzie do Unii, to zagrozi tym rynkom. Tak się nie stało i to również jest szansą na współpracę. Wspieramy Ukrainę od początku wojny, współpracujemy w wielu obszarach. W kwestii rynku mleka – dzisiaj 6-krotnie więcej eksportujemy do Ukrainy niż z niej importujemy, przez co ten rynek w żaden sposób nam dzisiaj nie zagraża. Ważne jest, aby przekazywane informacje były rzetelne, żeby nie było fakeowych informacji i dezinformacji. Musimy budować wspólne relacje, myśląc o przyszłości – podsumował spotkanie Stefan Krajewski, Sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Polski.
Jest to pełny cytat ze wcześniej wspomnianego artykułu z Polskiej Izby Mleka, który można przeczytań na naszym Portalu. Mam do ministra Krajewskiego jedno pytanie: Czy jego jednoznaczne stanowisko, że w kwestii rynku mleka Ukraina nam nie zagraża, bo dzisiaj eksportujemy 6-krotnie więcej niż importujemy jest, aby tylko informacją na dzień spotkania, to jest 17 czerwca ? Czy owa informacja będzie aktualna jeszcze przynajmniej przez trzy lata, a może dłużej? Zapraszam na wywiad w celu wyjaśnienia wszelkich wątpliwości. Bo przed wyborami prezydenckimi trzeba je koniecznie wyjaśnić.