Chińskie śledztwo  w sprawie unijnych  dopłat do mleka

Podczas konferencji mleczarskiej EUROMLECZ, która odbyła się w dniach 23-24 kwietnia br. w Ciechocinku, Dorota Grabarczyk, analityk rynku mleka Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, w swoim wystąpieniu zwróciła uwagę na rozwój chińskiej produkcji mleczarskiej oraz śledztwo, jakie Chiny prowadzą w WTO w sprawie dopłat do europejskiej produkcji mleka.


Omawiając sytuację na rynku mleka, skalę produkcji, mocne strony, ale również wyzwania, Dorota Grabarczyk szczególną uwagę zwróciła na zmiany, jakie zachodzą w Chinach. – Chińczycy sukcesywnie rozwijają swoją własną produkcję mleczarską i za kilka lat nie będą już tak zainteresowani importem produktów mlecznych. Co więcej, gdy uzyskają nadprodukcję i zaspokoją własny popyt, zaczną się rozpychać na rynkach światowych, z których mogą zacząć wypierać europejskie i polskie produkty – mówiła Dorota Grabarczyk. Podobną diagnozę przedstawił w październiku 2024 roku Szymon Borucki, Menadżer ds. rozwoju rynków zagranicznych Grupy Polmlek. Mówił wówczas na Forum Rynku Spożywczego i Handlu w Warszawie, że Chiny zwiększają swój potencjał produkcyjny, jeśli chodzi o mleko. Coraz więcej wytwarzają swojego mleka, co widać po produktach, które w ubiegłym roku najbardziej ucierpiały, jeżeli chodzi o eksport, jak np. pełne mleko w proszku – mówił. Zauważył, że nawet niewielkie zawirowania na chińskim rynku potrafią wiele w świecie mleczarskim namieszać.
            W roku 2023 Chiny są w 82,3% samowystarczalne, jeżeli chodzi o produkty mleczne. W 2022 roku było to 78,1% (czyli + 4,2%). Produkcja mleka za rok 2023 wyniosła 41,97 mln ton mleka co było o 6,74% więcej niż w roku 2022. W 2024 r. ten odsetek również rośnie, przez co import będzie ograniczany. Nagle okazało się, że Chiny mają coraz większą samowystarczalność produkcyjną w tym zakresie. Produkcja mleka w sumie w ostatnich 6 latach wzrosła o prawie 30%. Jeżeli spojrzymy na Chiny pod tym kątem, to nie można się spodziewać ożywienia popytu w sektorze mleczarskim w następnych kwartałach.
            Zdaniem Doroty Grabarczyk ważną sprawą jest postępowanie antysubsydyjne dotyczące części artykułów mlecznych, głównie serów, produkowanych w krajach Unii Europejskiej wszczęte przez chiński rząd w sierpniu 2024 roku. Oprócz produktów mlecznych podobne śledztwa dotyczą napojów spirytusowych (brandy/koniak) i wieprzowiny. Wówczas Wysoki Przedstawiciel UE Josep Borrell stwierdził, że Europa zmierza w kierunku pełnowymiarowej wojny handlowej z Chinami – przekonuje. Chińska decyzja w sprawie nabiału została ogłoszona po tym jak Komisja Europejska przedstawiła projekt wprowadzenia stałych, sięgających nawet 36,3 proc. ceł, którymi mogą zostać objęte wszystkie wyprodukowane w ChRL pojazdy elektryczne, w tym te wytwarzane przez firmy europejskie.
            Chiny przeanalizują w sumie 20 programów subsydiowania z całej UE, w szczególności z Austrii, Belgii, Chorwacji, Czech, Finlandii, Włoch, Irlandii i Rumunii. Spośród wymienionych krajów największym eksporterem nabiału jest Irlandia, która w 2023 roku sprzedała do Chin towary o wartości 461 mln dolarów. UE odpowiada za ok. 36 proc. całego importu nabiału do Chin; więcej sprzedaje tylko Nowa Zelandia.
            Po wszczęciu chińskiego postępowania, Agnieszka Maliszewska – Dyrektor Polskiej Izby Mleka, przyznała, iż zachodzi obawa, że chińscy importerzy mogą ograniczać import z UE i polskie firmy mocno to odczują. Pewne ograniczenia w handlu z Chinami mogą także zwiększyć podaż produktów mleczarskich na świecie – inne kraje będą szukały dywersyfikacji eksportu – co może mieć negatywny wpływ na ceny. Na konferencji EUROMLECZ Dorota Grabarczyk  podtrzymała takie obawy.
            Obecnie jednak światowy handel, w tym żywnością skupiony jest na amerykańskich cłach. Analitycy Allianz Trade zastanawiają się, jak Chiny mogą przekierować towary nadal objęte nowymi, wysokimi cłami USA przez gospodarki i porty azjatyckie lub (a raczej równolegle) przekierować sprzedaż dotychczas kierowaną do USA na inne rynki. Bardziej prawdopodobna jest przewaga drugiego scenariusza – tak było podczas pierwszej wojny handlowej prezydenta Trumpa, co obecnie oznaczać będzie m.in. 6% rokroczny wzrost importu z Chin do UE, ale też do innych krajów, w ciągu trzech najbliższych lat. W opinii Sławomira Bąka, członka Zarządu ds. Oceny Ryzyka w Allianz Trade Polska, Chiny zdolne są przenieść dużą część swojej dotychczasowej bezpośredniej sprzedaży do USA na firmy i kraje regionu, kierujące je następnie do dotychczasowego odbiorcy w formie przetworzonej czy – tylko przepakowanej. – Chiny od lat budowały tzw. system podwójnego obrotu, odwracając wcześniejszy schemat, gdy to one montowały produkty z importowanych komponentów i półproduktów. To działanie zaradcze nie sprawdzi się jednak na dłuższą metę, spodziewać się można m.in. zaostrzonej akcji amerykańskich służb celnych starającym się przeciwdziałać takim praktykom. Docelowo więc głównym scenariuszem dla chińskiego eksportu jest przeniesienie większej części sprzedaży na dwie grupy rynków: duże i chłonne jak UE, Wietnam czy Indonezja, jak i na kraje rozwijające się – otwarte na maszyny, produkty i wyposażenie w konkurencyjnych cenach i szybko dostępne. Efekt dla nas – dla UE to wg. szacunków Allianz Trade wzrost importu z Chin o 6% w trzech kolejnych latach. Jeśli towarzyszyć temu będzie równoczesne szersze otwarcie Chin na europejskie towary, a także uzgodnienie stanowiska m.in. w kwestii dotowania/oclenia motoryzacji (i tym samym wyrównanie szans dla europejskich producentów), to gra może być warta świeczki – mówi Sławomir Bąk.
            Nie próżnuje także chińska dyplomacja. W kwietniu minister spraw zagranicznych Chin, Wang Yi, odbył rozmowy z szefami dyplomacji Wielkiej Brytanii i Austrii, apelując o wspólną obronę zasad Światowej Organizacji Handlu (WTO) i sprzeciw wobec rosnącej fali protekcjonizmu.
            W rozmowie z brytyjskim ministrem Davidem Lammy’m Wang podkreślił, że USA „uzbroiły” cła i prowadzą politykę „jednostronnego zastraszania”, która szkodzi globalnemu systemowi handlowemu i interesom wielu państw. Jak zaznaczył, Chiny i Europa mają wspólną odpowiedzialność za ochronę międzynarodowego porządku gospodarczego. - Jesteśmy gotowi współpracować z partnerami europejskimi, by eliminować bariery i wzmacniać stabilność gospodarczą – zadeklarował Wang. Z kolei Xi Jinping podczas kwietniowego spotkania z premierem Hiszpanii Pedro Sanchezem w Pekinie, Xi wezwał Unię Europejską do ścisłej współpracy z Chinami na rzecz obrony globalizacji i zasad wolnego rynku. Od tego momentu Pekin i Bruksela intensyfikują współpracę – powołano grupy robocze ds. łańcuchów dostaw w sektorze pojazdów elektrycznych oraz dostępu do rynku rolno-spożywczego. Jednocześnie toczą się negocjacje w sprawie ustalenia minimalnych cen na chińskie samochody elektryczne – rozwiązania, które Pekin od dawna popiera jako alternatywę dla ceł nałożonych przez UE w zeszłym roku.
            Z powyższych wypowiedzi wiele wskazuje, że Chiny zagrożone przez cła zaproponowane przez Donalda Trumpa będą szukały porozumienia z Europą. Jest to dobry moment, aby zabezpieczyć możliwości eksportowe europejskiego sektora spożywczego do Państwa Środka. Jeżeli KE będzie potrafiła stanąć na wysokości zadania i podjąć pragmatyczne działania, nasz eksport do Chin nie będzie zagrożony. Przynajmniej do czasu, gdy Chiny staną się samowystarczalne pod względem produkcji mleka.

Radosław Poniedzielski
 

Współpraca