Co dalej z ROTR Rypin?

07.08.2019 -
Upadła w ubiegłym roku mleczarnia ROTR Rypin nie może znaleźć nabywcy. Jej sytuacja pogarsza się, ale syndyk nie traci nadziei na sprzedaż zakładu.
Na początku października ub.r., Wydział Gospodarczy sądu w Toruniu wydał postanowienie o ogłoszeniu upadłości Spółdzielni Mleczarskiej ROTR Rypin. Syndykiem został Sylwester Zięciak, dotychczasowy nadzorca sądowy. Wcześniej, latem ubiegłego roku, pojawiła się informacja o ewentualnej konsolidacji ROTR z innymi podmiotami. Zainteresowany miał być Polmlek, Mlekovita, a także OSM Sierpc. Ostatecznie do żadnej konsolidacji nie doszło. Już wówczas sytuacja finansowa firmy była bardzo trudna. Gdy Waldemar Broś, prezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich komentował decyzję o ogłoszeniu upadłości, zwrócił uwagę, że ostatnia lustracja ROTR Rypin przeprowadzana przez KZSM miała miejsce w 2013 roku. – Gdyby lustracja została wykonana w ustawowym terminie, czyli 2016 roku, nieprawidłowości zostałyby wykryte już wówczas – mówił prezes Broś. Zgodnie z obowiązującym Prawem Spółdzielczym każda spółdzielnia raz na trzy lata musi poddać się lustracji. Może ją przeprowadzić Krajowa Rada Spółdzielcza albo KZSM. – Lustracja jest to proces, podczas którego sprawdzane są finanse firmy, jej pozycja na rynku, wiarygodność sprawozdawczości, inwestycje itp. Sprawdzane jest także czy dana spółdzielnia przestrzega przepisów prawa, dzięki czemu daje właścicielom pełen obraz tego co aktualnie dzieje się w spółdzielni – wyjaśniał Waldemar Broś.
Obecnie syndyk nadal utrzymuje zakład w ruchu, dziennie przerabia 200-300 tysięcy litrów mleka. – Zakład pracuje, ludzie przychodzą do pracy i wykonujemy zlecenia dla innych podmiotów. Zakład głównie produkuje mleko w proszku. – Pracujemy na surowcu powierzonym przez zleceniodawców, gdyż nie mamy środków na prowadzenie własnego skupu – mówi Sylwester Zięciak, syndyk upadłościowy ROTR Rypin.
18 czerwca br. odbył się pierwszy przetarg na sprzedaż zakładu mleczarskiego w Rypinie. Nie został wówczas sprzedany, mimo że wstępnie zainteresowanie kupnem zakładu wyraziło kilka firm. – W przetargu firmy te uznały, że ustalona cena jest zbyt wysoka i nikt nie wziął w nim udziału – powiedział syndyk. Cena zakładu w Rypinie została ustalona na 70 milionów złotych, od których trzeba odjąć cenę maszyn, które są przedmiotem sporu i sąd nie wyraził zgody na ich sprzedaż. Wartość tych maszyn została ustalona na 8,5 miliona złotych.
Kolejna próba sprzedaży będącego w upadłości zakładu w Rypinie – kolejny przetarg odbędzie się 5 września br. Jak mówi Sylwester Zięciak, cena będzie o 10% niższa niż w poprzednim przetargu. Jak mówi syndyk, zainteresowanych jest kilka firm, ale w jego opinii czekają na dalszy spadek ceny. – Rozesłałem również informację do największych i najważniejszych mleczarni zagranicznych, z Europy Zachodniej, aby zwiększyć konkurencję i możliwości sprzedaży. Nasz rynek jest stosunkowo ciasny. Może któryś z europejskich potentatów będzie chciał kupić zakład i rozwinąć działalność w Polsce. Wśród zainteresowanych był m.in. prezes spółdzielni z Ciechanowa, ale zdaniem, Sylwestra Zięciaka chciałby ten zakład kupić bardzo tanio.
Warto odnotować, że syndyk był obecny na ostatnim, lipcowym, spotkaniu z ministrem rolnictwa w KZSM-ie, gdzie poruszył temat spółdzielni ROTR. – Niestety wypowiedź ministra bardzo zaszkodziła sprawie sprzedaży tego zakładu. Jeśli minister publicznie mówi, że jest zakład jest nic niewarty, to bardzo utrudnia mi zadanie – ubolewa Sylwester Zięciak. Dodaje, że faktycznie proszkowania jest stara i stosunkowo mało wydajna, ale serownia czy masłownia nie są stare i działają dobrze.
Zapytany o możliwe przyczyny upadku firmy, powiedział, iż nie przeprowadzał analizy pod tym kontem, gdyż nie jest to istotne dla spłaty zobowiązań i sprzedaży zakładu. – Mimo to wydaje mi się, że główną przyczyną było złe zarządzanie. Ponadto, gdy sytuacja już była zła, zarząd przejawiał niechęć do współpracy z innymi, większymi mleczarniami, czy połączenia. Wiem, że kroki w sprawie fuzji były czynione m.in. przez OSM Sierpc. – mówi Zięciak. Jego zdaniem, na znaczące pogorszenie sytuacji firmy miało także rosyjskie embargo oraz pożyczka udzielona przez Polmlek.
Zdaniem byłego pracownika, który pragnie pozostać anonimowy, sam zakład bez linii produkcyjnych, które są przedmiotem sporu sądowego i nie są przedmiotem sprzedaży, to tylko niewiele warta nieruchomość. – W mojej ocenie nikt nie kupi zakładu bez mleka. A ROTR nie ma własnego mleka, co przyznaje przecież syndyk. Proszkownia jest stara, a wszystkie w miarę nowoczesne linie są wyłączone ze sprzedaży – mówi. Zapytany o przyczyny upadku, powiedział, że ROTR to był bardzo dobry i rentowny zakład. – Firma działała bardzo dobrze – przerabialiśmy milion litrów mleka na dobę, większość produkcji była sprzedawana do Rosji, ale w konsekwencji zaniedbano rodzimy rynek. To zemściło się po ogłoszeniu embarga. Inną przyczyną były zaniedbania jakościowe. Do produkcji trafiało mleko rozcieńczone wodą nawet do 20%. To wszystko odbijało się na wynikach firmy. Mleczarnia płaciła za mleko, a otrzymywała 20% wody. Do tego dochodziły inne nieprawidłowości – mówi.
Zakład w Rypinie nadal pracuje i przetwarza mleko, ale jest coraz trudniej. – Obecnie proszkujemy serwatkę na zlecenie jednej z dużych firm mleczarskich, ale zmienia się sytuacja na rynku i maleje liczba zleceń. Jest nam coraz trudniej – przyznaje Sylwester Zięciak.
(07.08.2019 za Roman Wieczorkiewicz, portalspozywczy.pl)