Prawo wodne będzie obowiązywać już za 4 miesiące
Prezydent Andrzej Duda podpisał 3 sierpnia ustawę o Prawie wodnym. Ma ona dostosować polskie prawo do unijnych przepisów Ramowej Dyrektywy Wodnej (RDW) i dyrektywy azotanowej. Mimo konieczności jego wprowadzenia, co wymusiła na Polsce Komisja Europejska, od początku budziło i nadal budzi wiele kontrowersji.
Nowe prawo wodne ma wejść w życie z początkiem 2018 roku, mimo iż pierwotnie miało być gotowe w 2015 roku. Prace nad projektem nowych przepisów rozpoczęła poprzednia koalicja PO-PSL w latach 2011-2012. Projekt trafił do konsultacji społecznych w grudniu 2014 roku, ale ostatecznie nie został przyjęty przez rząd. Zgodnie ze składanymi wówczas zapowiedziami, Rada Ministrów miała go rozparzyć w połowie 2015 roku. Obietnic tych poprzednia koalicja nie dotrzymała. Bez uchwalenia i prowadzenia nowego prawa wodnego Polska nie mogłaby skorzystać z finansowania unijnego na inwestycje związane z gospodarką wodną.
Autorzy ustawy zwracają uwagę, że musimy zacząć lepiej zarządzać zasobami wodnymi w naszym kraju. Polskie zasoby wynoszące rocznie 1,5-1,6 tys. metrów3 na jednego mieszkańca są bowiem jednymi z najniższych w Europie. To prawie tyle, co w Egipcie. Wraz z wejściem w życie nowej regulacji, ma rozpocząć działalność regulator cen wody, który będzie zatwierdzać taryfy przedsiębiorstwom wodno-kanalizacyjnym. Jednak najwięcej kontrowersji budzą kwestie związane z rolnictwem. – Pozytywnych zmian związanych z nowym Prawem wodnym dla rolników nie widzę. Oznacza ono głównie dodatkowe uciążliwości i koszty. Pozytywną rzeczą może jest to, że będziemy bardziej dbać o wodę, a do gleby będzie dostawało się mniej szkodliwych dla środowiska substancji, ale większość skutków jest dla nas negatywnych, są to dodatkowe koszty i obowiązki – ocenił Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.
Więcej za wodę mają za to płacić największe gospodarstwa, które zużywają najwięcej wody; prowadzą dużą hodowlę zwierząt (ok. 3,1 tys.). Płacić za wodę będą ponadto hodowcy ryb; posiadacze stawów hodowlanych. Pobór wody do 5 tys. litrów na dobę do celów rolniczych będzie bezpłatny. Od opłat nie ucieknie też energetyka – choć jak przekonuje resort środowiska – udział opłaty w cenie sprzedaży energii elektrycznej nie przekroczy rocznie 1 zł na osobę. Nowe przepisy zakładają ponadto, że od 31 grudnia 2020 roku pobór wody m.in. dla przemysłu będzie obowiązkowo opomiarowany. Liczniki zostaną założone na koszt nowej instytucji „Wody Polskie”.
Polskie rolnictwo zużywa ok. 10% wody. Nowe przepisy przewidują opłaty za pobór wód do celów rolniczych, np. na potrzeby zaopatrzenia w wodę ludzi i zwierząt gospodarskich czy nawadniania gruntów i upraw, a także za odprowadzanie ścieków z rolnictwa do ziemi lub do wody. Opłaty obejmą także hodowców ryb. Za wodę nie będą płacić ci rolnicy, którzy zużywają mniej niż 5 tys. litrów w ciągu doby. – Dotychczas korzystanie z wody do celów rolniczych nie wymagało zezwoleń na studnie. Teraz rolnik będzie musiał to zgłosić, założyć licznik, który wskaże, ile tej wody bierze, i wnieść opłaty za tę wodę. Dotyczy to nie tylko tych, którzy pobierają wodę do celów podlewania, lecz także producentów ryb, którzy mają stawy. Jest to dla nas uciążliwe. Stawki nie są może zbyt duże, ale mimo wszystko będziemy płacić – podkreśla Szmulewicz.
Na uwagę zasługuje także fakt, że częścią prawa wodnego jest dyrektywa azotanowa, która ma na celu ograniczenie dostawania się azotanów do rzek, za co odpowiadają przede wszystkim rolnicy. W nadmiernej ilości są one szkodliwe dla środowiska. Zmienią się m.in. przepisy dotyczące przechowywania obornika i gnojownicy. – Dotychczas mieliśmy obowiązek przechowywania obornika 4 miesiące w większości kraju, dłuższy okres dotyczył tylko obszarów szczególnie narażonych na zanieczyszczenia azotu ze źródeł rolniczych tzw. OSN-ów. Teraz 6-miesięczny okres obowiązuje praktycznie w całym kraju, a na to potrzebne są dodatkowe środki. Są to dość kosztowne inwestycje. Liczę na to, że ministerstwo da nam określony czas na wdrożenie. Musimy mieć okres przejściowy na wykonanie wielu robót, zwłaszcza budowlanych, na to powinny się znaleźć środki – podkreśla prezes Szmulewicz. Dodaje, że rolnicy, aby dostosować się do nowych przepisów, będą musieli wybudować płyty obornikowe i zbiorniki na gnojowice. Ustawodawcy oceniali szacunkowy koszt budowy płyt obornikowych i zbiorników na gnojowice na 754,7 mln zł, a wydatki będą dotyczyć 355 tys. gospodarstw, czyli średni koszt inwestycji to nieco ponad 2,2 tys. zł. KRIR oblicza jednak, że są to koszty zaniżone, nawet kilkukrotnie niedoszacowane. Takich wydatków nie będzie w stanie ponieść bez pomocy państwa większość gospodarstw rolnych.
Część ekspertów zwraca także uwagę, że nowe przepisy wodne mogą naruszać zasady konkurencyjności, gdyż wymogi stawiane polskim rolnikom są wyższe niż te nałożone na rolników w innych krajach UE ze względu na to, że prawie cały kraj został objęty obszarem szczególnie narażonym na zanieczyszczenia azotu ze źródeł rolniczych.
Z drugiej strony nowe prawo wodne pozwoli na lepsze i bardziej efektywne zarządzanie zasobami wodnymi, rzekami i infrastrukturą przeciwpowodziową.