Tematem który milcząco zdominował nastroje w polskim mleczarstwie była pryszczyca. Mimo, że szczęśliwie ominęła Polskę, wszyscy się jej obawiali, ale nikt nie chciał o tym głośno mówić, aby nie sprowokować… Teraz wygląda na to, że choroba została opanowana. Mimo to warto zastanowić się ile mogłaby nas kosztować.

 
Pryszczyca pojawiła się na chwilę w Niemczech, ale jej główne i najliczniejsze ogniska pojawiły się na Węgrzech i na Słowacji wczesną wiosną bieżącego roku.
            Pryszczyca (FMD) jest zakaźną i zaraźliwą chorobą zwierząt parzystokopytnych gospodarskich oraz dzikich. Na zakażenie najbardziej wrażliwe jest bydło, następnie świnie, owce i kozy. Chorobę wywołuje wirus z rodzaju Aphtovirus należący do rodziny Picornaviridae. Istnieje 7 serotypów wirusa. Obecnie występujący w UE serotyp O odpowiada za 70 proc. zakażeń na świecie. Wirus wydalany jest przez zakażone zwierzę w wydychanym powietrzu, wydzielinach oraz wydalinach na ok. 4 dni przed wystąpieniem u niego objawów chorobowych. Największa koncentracja wirusa znajduje się w płynie surowiczym i nabłonku pojawiających się pęcherzy. Przeżuwacze mogą być nosicielami wirusa nawet do trzech lat. Źródłami zakażenia mogą być: zwierzęta chore; ślina, mleko i jego przetwory, kał, mocz; nasienie i zarodki; pasza, woda, żłoby, podłogi, pastwiska, skóra, wełna, ręce i odzież obsługi, środki transportu; mięso i jego przetwory oraz odpadki kuchenne.
            Jak widać, sposobów przenoszenia się wirusa jest bardzo dużo, stąd szerokie środki bioasekuracji, jakie zostały wdrożone nie wydają się przesadzone. Polskie ministerstwo rolnictwa wprowadziło swoje obostrzenia. Ponadto również Polska Izba Mleka oraz Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich,  w związku z wykryciem ognisk pryszczycy na terenie Słowacji i Węgier oraz ryzykiem wystąpienia tej choroby w Polsce, na początku kwietnia, zasugerowały wprowadzenie natychmiastowych działań profilaktycznych, celem zminimalizowania strat spowodowanych tą chorobą.
 
Ile mleka straciła Słowacja przez pryszczyce?
            A straty mogą być znaczące. Mimo że Słowacja jest o wiele mniejszym producentem mleka niż Polska, to produkcja jest tam znacząca, chociaż stopniowo traci na znaczeniu. Na Słowacji, już, teraz gdy pryszczyca się wycofuje, a ostatnie ognisko stwierdzono tam 4 kwietnia, wiadomo, że przez wirusa Słowacy stracili od sześciu do siedmiu procent rocznej produkcji mleka.
            Pojawienie się pryszczycy w Polsce mogłoby mieć katastrofalne skutki dla branży mleczarskiej. Związana z tym konieczność wybijania stad bydła mogłaby zachwiać produkcją mleka, a równocześnie zahamowany zostałby eksport polskiej żywności. Również takiego zdania jest Czesław Siekierski.  To by były wielkie szkody, także w wymianie handlowej, bo wtedy nie moglibyśmy eksportować polskiej żywności. Eksportujemy wołowinę, eksportujemy przetwory mleczne. W związku z tym tutaj by były ogromne straty, zerwane byłyby kontrakty. (...) Właściwie byśmy się znaleźli na początku drogi, kiedy trzeba przez lata odbudowywać kontakty handlowe ocenił minister, mówiąc o skutkach ewentualnego rozprzestrzenienia się pryszczycy na terytorium Polski. Zauważył, że Polska eksportuje prawie 40 proc. wyprodukowanej żywności.
 
Ile pryszczyca kosztowałaby polski sektor hodowlany?
            Ministerstwo rolnictwa oszacowało, że gdyby pryszczyca rozprzestrzeniła się w Polsce, straty w samym sektorze hodowlanym mogłyby sięgnąć nawet 55 miliardów złotych. Szacunki te nie uwzględniają całego łańcucha wartości – a więc logistyki, przetwórstwa, eksportu czy handlu.
            Na ten moment wydaje się, że pryszczyca została opanowana, ale straty, jakie poniosły gospodarki rolne Słowacji i Węgier, są ogromne. Mimo, że sytuacja się uspokaja, organizacje działające w ramach Inicjatywy #HodowcyRazem, zrzeszającej hodowców i producentów bydła, trzody chlewnej i drobiu, zaapelowały do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi 19 maja br. o wzmocnienie bezpieczeństwa naszych granic, które jest kluczowe dla ochrony polskiego rolnictwa przed pryszczycą. Jak czytamy w komunikacie Inicjatywy, jej przedstawiciele z uznaniem przyjmują działania podjęte przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz służby weterynaryjne – w szczególności powołanie sztabu kryzysowego oraz wzmożenie kontroli weterynaryjnych. Ich zdaniem skala zagrożenia wymaga jednak jeszcze bardziej zdecydowanej reakcji, przede wszystkim w zakresie zabezpieczenia granic Rzeczypospolitej Polskiej. Przedstawiciele Inicjatywy w pełni popierają apel Ogólnopolskiego Porozumienia Lekarzy Weterynarii, w którym słusznie wskazano, że pryszczyca stanowi jedno z najpoważniejszych zagrożeń dla zdrowia zwierząt gospodarskich, stabilności rynku mięsa, mleka i wieprzowiny oraz szeroko pojętego bezpieczeństwa żywnościowego. Organizacje podkreślają, że postulaty zawarte w apelu – takie jak wzmocnienie bioasekuracji, włączenie lekarzy weterynarii wolnej praktyki w proces planowania procedur oraz wdrażanie nowoczesnych metod kontroli – powinny zostać niezwłocznie wprowadzone w życie.
            Warto jednak przypomnieć, że pryszczyca nie jest jedyną chorobą, z jaką się zmagamy. Od 2014 roku w Polsce obecny jest afrykański pomór świń (ASF), a obok niego pojawiły się kolejne zagrożenia: ptasia grypa, rzekomy pomór drobiu, a także choroba niebieskiego języka.
            Mimo braku nowych ognisk pryszczycy w bezpośrednim sąsiedztwie Polski, nadal należy zachować czujność i zasady bioasekuracji. Zbytnie poluzowania w tej materii mogłyby nas zbyt wiele kosztować.
 
Opracowanie Źródła  plus praca własna: Radosław Poniedzielski.

Współpraca