Wolne krowy z Deszczna wciąż bezdomne. Katastrofa wisi w powietrzu

31.12.2019 -

Obrońcom zwierząt wciąż nie udało się znaleźć schronienia dla ocalonych od rzezi 190 krów z gminy Deszczno. Czy zwierzęta są dziś w gorszym położeniu, niż przed „wyrokiem”?

Jak donosi Polsat News, zwierzęta do tej pory nie znalazły bezpiecznej przystani i szans na jej znalezienie nie widać. Kolejne osoby, które zgodziły się zabrać do siebie stado „wolnych krów” wycofały się z pierwotnych deklaracji. Działo się to albo wskutek wydłużających się procedur związanych z kwarantanną i rejestracją krów, albo wskutek nacisków lokalnych społeczności, czy kaprysów sponsorów. Jak napisała się reporterka Polsat News, ostatnio pojawił się rolnik z gminy Santok, który zadeklarował przyjęcie stada, ale wójt gminy zaprotestował przeciw tej relokacji zwierząt.

Krowy przebywają wciąż w okolicach Deszczna w woj. lubuskim. Biuro Ochrony Zwierząt w Zielonej Górze, które jest obecnie prawnym opiekunem zwierząt, nie płaci jednak od miesięcy za karmienie i utrzymanie bydła. Organizacja jest w tej chwili dłużna właścicielowi gospodarstwa, który tymczasowo zgodził się przyjąć zwierzęta, około 340 tys. zł. Przyszła zima, a krowy nie mają nawet wiat, pod którymi mogłyby się chronić przed deszczem i śniegiem. Aktywiści nie mają zaś ani środków, ani możliwości, by na cudzym gruncie budować dla krów schronienia. Rolnik chętnie pozbyłby się już kłopotu, ale najpierw chciałby odzyskać pieniądze.

Szanse na zebranie takiej sumy, albo większej, by utrzymywać dalej bydło do czasu znalezienia nowego dla nich lokum, są dziś znikome. Choćby z tego powodu, że niegdysiejsi darczyńcy są już zniechęceni, zarzucając organizatorom akcji nieudolność. Podzieliło się też mocno samo środowisko aktywistów, którzy wcześniej wspólnie walczyli o ocalenie zwierząt. Niektórzy z nich wysuwają publicznie oskarżenia, dotyczące np. rozliczenia datków zebranych na ratowanie „wolnych krów”, czy też obecne warunki, w których przebywa bydło.

– Przed świętami stado miało wyjechać. My otrzymujemy cały czas wezwania od Powiatowego Lekarza Weterynaryjnego na kontrole. Wysyłane są zawiadomienia, na to, że niby znęcamy się nad stadem. Wiadomo, że to stado nie może przebywać tam gdzie jest aktualnie, bo tam nie ma możliwości postawienia wiat. Poza tym, to nie jest nasz teren. Mimo, że chcemy zabrać stado, okazuje się, że nie możemy – przyznaje reporterce Polsat News, Izabela Kwiatkowska z Biura Ochrony Zwierząt w Zielonej Górze.

Wolontariusze BOZ-u wciąż próbują znaleźć nowy dom dla krów, ale bezskutecznie. Sytuacja stała się patowa i grozi katastrofą. W rzeczywistości całą odpowiedzialność za życie krów zrzucono teraz na barki rolnika, który zgodził się na wypas bydła do jesieni na swoich pastwiskach.

(31.12.2019 za Grzegorz Tomczyk, farmer.pl)


Współpraca