Naukowcy przestrzegają, że produkty bez laktozy mogą zaszkodzić

15.02.2018 -
Oferowanie produktów mleczarskich bez laktozy to wykorzystywanie niewiedzy konsumentów. Na czym polega problem? Gdybyśmy założyli, że wszyscy będziemy konsumować wyłącznie produkty bez laktozy, to nasz enzym odpowiedzialny za jej trawienie rozleniwi się i przestanie być aktywny. W sensie ewolucyjnym uwstecznimy się – powiedział w rozmowie z serwisem portalspożywczy.pl prof. Włodzimierz Bednarski z Wydziału Nauk o Żywności Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
Profesor podkreśla, że edukowanie konsumentów powinno być jednym z zadań nauki, chociaż nie ma przełożenia na szersze grono odbiorców. – Tematem nietolerancji laktozy zajmujemy się od 30 lat. Mogę się pochwalić, że jako pierwszy wdrożyłem technologie produkcji mleka z obniżoną zawartością laktozy. Została ona zastosowana w SM Maćkowy w Gdańsku. Rozumiem problem nietolerancji laktozy w odniesieniu do niemowląt i dzieci, gdy nie ma alternatywnych źródeł białek i mleko matki lub mleko ssaków jest jedynym źródłem białka – mówi prof. Bednarski.
Jego zdaniem, trudno ocenić, jaka populacja niemowląt rodzi się w Polsce z nietolerancją laktozy. – Nie ma takich dokładnych badań. Mówimy teraz tylko o wrodzonej nietolerancji. Wcześniej mówiło się o 1 niemowlęciu na 1000 urodzonych, teraz możemy mówić o kilku na tysiąc. Dla tych dzieci i mam, aby im pomóc, powinno na rynku być mleko bezlaktozowe. To zrozumiałe – dodaje.
Ale – jego zdaniem – obecnie mamy do czynienia z nadużywaniem pojęcia – oferowane jest mleko bez laktozy, sery bez laktozy czy nawet masło bez laktozy. – Stawiam tezę, że nazbyt szerokie oferowanie i konsumowanie produktów mlecznych bez laktozy jest na szkodę konsumentów. Nie mówię o przypadkach faktycznej i rzeczywistej nietolerancji laktozy. Dla tych ludzi takie produkty są faktycznie potrzebne – to stan chorobowy – wyjaśnia prof. Bednarski.
Zaznacza także, że można również nabyć taką nietolerancję np. po kuracji antybiotykowej. – Ze strony medycznej spożywanie produktów bez laktozy to rozleniwianie układu enzymatycznego. W mojej ocenie, to co się teraz dzieje na rynku ma sens tylko marketingowy. Białko enzymów, które jest wprowadzane do tej żywności może być bardziej szkodliwe niż sama laktoza. Konsumenci, którzy rzeczywiście cierpią na nietolerancję laktozy i chcą z tego wyjść, powinni stopniowo zwiększać spożywaną ilość laktozy. Na rynku powinny się dla nich pojawiać produkty o zróżnicowanej zawartości laktozy, aby enzymy przyzwyczaiły się do jej trawienia i w konsekwencji mogły trawić normalny poziom laktozy – wyjaśnia naukowiec.
Dodaje, że przy obecnych trendach, zakładając modelowo dalszy rozwój takich produktów i ich konsumpcji, to jako społeczeństwo uwstecznimy się.
Z kolei prof. Zygmunt Zander uważa, że oferowanie produktów mleczarskich bez laktozy to wykorzystywanie niewiedzy konsumentów. – Inną możliwością przezwyciężenia nietolerancji laktozy jest konsumpcja produktów fermentowanych, gdzie naturalnie poziom laktozy jest obniżony. Jest to o wiele zdrowsze dla organizmu – mówi prof. Zander.
Prof. Bednarski wskazuje, że w mleku z obniżoną lub wyeliminowaną laktozą pojawia się galaktoza, jako jeden z monosacharydów. Z badań wynika, że galaktoza także jest przez część osób nietolerowana. Może być nawet groźniejsza niż sama nietolerancja laktozy – uważa profesor.
Zaznacza, że problem może być bardziej złożony i wielowątkowy. – Mogę tylko apelować do konsumentów, aby nie dali się zwariować. Nie wyrzyscy wiemy wszystko, i to normalne. Naszym zadaniem jest edukowanie konsumentów i dobrze im życzyć. Niestety większość konsumentów uważa, że produkt bez laktozowy jest lepszy niż normalny, a tak nie jest. On jest lepszy tylko dla osób, które rzeczywiście mają stwierdzoną nietolerancje laktozy. Innym może to tylko zaszkodzić – mówi prof. Włodzimierz Bednarski.
Natomiast prof. Zander podkreśla, że trzeba rozróżnić nietolerancję laktozy od alergii na białko mleka. – To są dwie różne sprawy. To zupełnie co innego – dodaje.
(15.02.2018 za Roman Wieczorkiewicz, portalspozywczy.pl)